Gloryfikacja komunikacji zewnętrznej i zakłócanie komunikacji wewnętrznej… czyli co odróżnia kibiców od zawodników?

Materiał Specjalny zapowiadający nową serię edukacyjnych felietonów autorstwa Roberta Kroola, publikowanych od grudnia b.r. na łamach miesięcznika Businessman.pl

3 LOGICZNE PYTANIA I 1000 SŁÓW W SPRAWIE

A sprawa brzmi:

Gloryfikacja komunikacji zewnętrznej i zakłócanie komunikacji wewnętrznej… Czyli co odróżnia kibiców od zawodników?!?

Niniejszy materiał powstał po rozpoczęciu w listopadzie b.r. cyklu 15 spotkań z przedsiębiorcami, decydentami firm z obszaru MŚP, zaproszonymi przez 2 instytucje finansowe. Spotkania odbywają się w różnych miastach Polski. Start miał miejsce w Olsztynie, finał nastąpi zimą 2018 w Bydgoszczy. Każde spotkanie ze mną trwa ponad 2 godziny, włączając w to rozmowy kuluarowe. Liczba uczestników waha się każdorazowo od 120 do 150 osób.

Pytanie 1. Czym jest komunikacja wewnętrzna, a czym jej rezultat – komunikacja zewnętrzna…?

Tym pytaniem otwieram każde z powyższych spotkań i przechodzę do śledztwa w sprawie: „Po czym poznać decydentkę/decydenta?”

Po wysłuchaniu szeregu zgadywanek i okrągłych cytowań z tzw. prac propagandowych, o których więcej poniżej, zdarza się, że ktoś wyprzedza moją odpowiedź. Do tej pory były to 2 osoby, na blisko 500 uczestników podczas 4 spotkań. Daję czas na refleksję. Nie poganiam. Zatem do brzegu. Poznajemy ją po: zadawaniu właściwych pytań!

Stawiam kolejne pytanie: „Co jest objawem myślenia u naszego gatunku…?”

Pojawia się kolejna dawka zgadywanek i znowu licznych cytowań zagranicznych oraz krajowych demagogów (większość to wykładowcy), nim gremialnie dojdziemy do sedna sprawy. Chwistek i pozostali byliby szczęśliwi, że chociaż tyle się udało…: stawianie pytań, zadawanie pytań, de facto – myślenie pytaniami! Na marginesie, to tytuł bardzo użytecznej książki.

Wracamy do serii pytań do publiczności: „Po czym poznać mistrzynię, mistrza decyzji?”. Mnożą się więc przykłady komentarzy, jakich nie jestem  w stanie powtórzyć, acz widać, że duch myślenia zaczyna kłębić się pod sufitem, robi się gorąco… Stosuję chłodzący strzał z mównicy: po kolejności właściwych pytań! Tym różnią się np. senior partnerzy od konsultantów. O tym mówią bracia żydzi, gdy pada pytanie o różnicę między mistrzem, a zwykłym rabinem…

Są straty na sali? Nie, ale panuje gęsta cisza. Słychać skrobany ruch po papierze, co by nie umknęło. Szereg osób sięga po smartfona. Możemy zaczynać z przebudzeniem. Można dotknąć letargu. Zróżnicować. Albowiem jak zauważył Jung: kto szuka na zewnątrz – zasypia, kto patrzy do środka – budzi się…

Przebudzenie, jak wiemy z własnego doświadczenia, bywa trudne, nawet bolesne albo niemiłe. Teraz nie będzie miło.

Idę za ciosem: „Po czym poznajemy arcymistrzynię/arcymistrza podejmowania decyzji…?”. Stukam to pytanie niemal drukowanymi literami. Jest jak wiertło widiowe. Jak wspomniałem, duch sięgnął już wyżyn, przebija betonowy strop, co widać, mimo dopiero 6 minuty spotkania… Panuje wzrok stęskniony za odpoczynkiem, a tu taki szkopuł. Detonacja odpowiedzi jest sromotna w skutkach, bo nieodwracalna dla wszystkich zebranych: …. jest zawsze 3 pytania do przodu! De facto 3 ruchy do przodu! Niczym normalny amator szachów. Rozmowa o szachach i ich obowiązku dla każdego dziecka, młodzieży, o przykładzie jakim jest Rosja w tej materii, rozmasowuje napięcie rysujące się mocno na twarzach siedzących, zebranych…

Podsumowanie tej części zamyka się w jednym zdaniu: tak wewnątrz, jak na zewnątrz. Jeśli nie wiesz czego szukasz, co to ma być i czemu ma służyć, oraz jakie ma mieć konsekwencje na osi czasu – szukasz nie swojej, a cudzej odpowiedzi… szukasz „swojego” na zewnątrz. A tam tego nie ma. Na tym zasadza się analiza, rozmowa z samym sobą, z wspólnikami, z zespołem, z interesariuszami. Bo jeśli sami sobie zadamy wszystkie trudne możliwe pytania i nadamy im rangę pytań właściwych, pojawi się duża szansa, że za nimi znajdziemy, czające się – właściwie odpowiedzi, konsekwencje – czyli wiedzę właściwą. Pominięcie etapu komunikacji wewnętrznej – w tym z samym sobą – powoduje, że znajdujemy tylko cudze opinie i poglądy! No ale zawsze znajdzie się tabun ludzi, który stwierdzi, że nie mają na to czasu. Szkoda czasu, bo przygoda czeka! Drudzy stwierdzą, że nie było w szkole żadnej lekcji z „gadania z samym sobą do rzeczy”. Jedni i drudzy mają rację. Źle lub w ogóle nie zrozumieli – lekcji religii….

Pytanie 2. Co jeśli tzw. profesjonalne komunikaty i zalecenia są tendencyjne…?

… i nie dotyczą w ogóle komunikacji wewnętrznej? Tak należałoby postawić sprawę względem tumaniących, a przede wszystkim kolonizujących rozum – ślizgających się po powierzchni – powtarzających się w literaturze wytycznych. Wytyczne te, są przedmiotem wielu fałszywie dodatnich prac, wykładów, rozważań medialnych, w tym oczekiwań od wielu uczestników publicznych debat. Ofiar postawy skolonizowanego rozumu. Bycie powierzchownym tj. miłym i zgodnym z wiodącym nurtem (acz agresywnie życzliwym), powoduje następujące, dość wygodne podziały w rozmowie: jestem nowoczesny, ty nie; jestem profesjonalny, ty nie; jestem po stronie światowego postępu, standardu, a ty nie. Czyli brak tu odniesienia się do „swojej sprawy”. Chyba, że sprawą jest świat, znaczy – cudze historie i cudze intencje! Dlaczego?

O cudzych sprawach, wiadomo tylko tyle co widać, a nic nie wiadomo o tym, czego nie widać – czyli wystawiamy się na fałszywie dodatni przekaz informacji. Profesjonalny demagog (świetnie ubrany, miła twarz, światowe poglądy, rysujące się na twarzy politowanie jako wiodący wyraz stosunku do innych), stara się, zabiega, by ze wszech miar przykryć fakt – że mówi o cudzym interesie, wielkiego świata itp. – opiniami i poglądami, czytaj sofizmatami, lecz nie proponuje żadnej sprawy i żadnego argumentu dla interesu w skali mikro… To w minionej dekadzie jakby norma. Zatem chodzi o kreację klimatu: śpieszmy się do nowoczesności, idźmy postępowo, bądźmy ulegli, zanim do nas dotrze, że to nie ma dla nas sensu. Zanim do nas dotrze, że to nie nasz postęp. Zanim do nas dotrze, że obsadzamy się w roli kibica, a nie zawodnika. Zanim do nas dotrze, że zawodnicy są hen, hen daleko w polu, bo zaczęli się ustawiać 20 lat przed nami, na z góry upatrzonych pozycjach… Ale jest coś, co możemy zrobić: tu, teraz, zaraz, od razu, razem, wszyscy, każdy, wreszcie –  płacić za kibicowanie pośrednikom i pocieszać się, że chociaż tyle mamy z tego życia, bo – mogło przecież pójść gorzej! Warto pamiętać, że każda uległość ma w swej dalszej konsekwencji agresję i nigdy nie wiadomo w co ona się zamieni…

W związku z tym podam ją, definicję „skolonizowanego rozumu”. Skolonizowany rozum: atrybut idealnego podwykonawcy. Typ postawy wyrażającej się ciągłym czekaniem na wskazówki, ramy, rozkazy, zadania oraz projekty z góry lub z zewnątrz, od rodziców, od przełożonych… Bez odgórnych wytycznych całkowicie niesamodzielny – tym samym notorycznie zajęty ważnymi – cudzymi sprawami. Warunkiem koniecznym jest blokada wrażliwości na własne uczucia i ich automatyczne racjonalizowanie, według z góry nadawanego kodu. Całkowite odcięcie od tego „co swoje”, powoduje powstanie pustki emocjonalnej. Ta z kolei, jest zasypywana programem przychodzącym z zewnętrznego centrum sterowania. W ten sposób dochodzi do zniewolenia emocjonalnego. Podatny grunt do powstania pustki, a następnie realizacji skryptów zewnętrznych, stanowią: problemy z własną tożsamością, brak akceptacji siebie, oraz niskie poczucie własnej wartości…

Pytanie 3. Jak rozpoznać cudze – fałszywie dodatnie komunikaty i co można zrobić, by je transformować na – swoje…?

Od naszego organizmu, nauczyliśmy się rozróżniać – swoich od obcych. Tak powstały matryce logiczne systemów współczesnej obronności. To samo tyczy się komunikatów, treści, ale i intencji. Nadmiar obcych komunikatów i intencji, de facto nie moich, niezabsorbowanych, niezintegrowanych z nami, ma związek, rzadziej z jawnymi, częściej z nieświadomi problemami z tożsamością. Spora grupa osób przypomina choinkę świąteczną lub postać przebraną na imprezę karnawałową. Często jesteśmy świadkami publicznej ekspresji tego zjawiska. Niestety rzecz w tym, że doradcy ds. PR/wizerunku/pozycjonowania się, to nie terapeuci, to nie lekarze (jaka szkoda, że obowiązuje ich tajemnica zawodowa), ani nawet dziadkowie, których mądrość mogłaby tu pomóc. Nasz, nieżyjący już Jonasz Kofta, pozostawił twardy orzech do zgryzienia dla osób pogubionych w swej tożsamości. Należy uznać jego publiczny testament: durniowi należy powiedzieć, że jest durniem. By się nie zabezpieczył odgórnie…

Prości ludzie zachowali ten instynkt, rozpoznawania plastiku, niespójności, choinkowego przebrania w „cudze, nie swoje szaty” itp. Uczenie się, polega na krytycznym myśleniu, zadawaniu pytań – zanim instynkt do reszty nas opuści i polegniemy w wykonawczych rolach na skolonizowanej farmie wyznawców (bo przecież nie uczniów), cudzych: intencji, prawd i historii o tym, jak powinno wyglądać „nasze życie”… Zatem warto się zatrzymać, nawiązać kontakt z samym sobą. Ustanowić własne kryteria rozwoju, własne cele i ich intencje, policzyć je oraz „uszczelnić na nowo” własną komunikację wewnętrzną! Bo jeśli ona nie będzie „nasza” to zastąpi ją cudza…  Gdzie zamiast zadawania właściwych pytań, we właściwej kolejności – nastanie autohipnoza jednych i słusznych „cudzych odpowiedzi oraz zaklęć i zaleceń”…

Boli…? Ma boleć. Bo to edukacja człowieku, a nie rozwój osobisty.

W następnym odcinku:

3 logiczne pytania i 1000 słów w sprawie: „Oportunizm, a polowanie na frajerów…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź nasze najnowsze wpisy