Ważne kompetencje to umiejętności praktyczne, użyteczne życiowo. Należą do nich przygotowanie, przeprowadzenie i rozliczenie trudnej rozmowy, przeżycie wielokrotnej odmowy i powrót za kierownicę oraz przygotowanie, przeprowadzenie i rozliczenie projektu na liczbach, a także rozumne, uważne funkcjonowanie w warunkach wzrastającej niepewności.
Wielka Brytania ma kilkaset lat tradycji w edukacji tego typu umiejętności. Tymczasem w naszym kraju dla wielu osób język polski nie jest tym, czym powinien być ze względu na użyteczność społeczną czy rynkową. Wiele osób nie rozumie, jak ważne jest sprawne posługiwanie się ojczystym językiem… w trudnych rozmowach i sytuacjach, gdzie bronimy np. siebie oraz własnego interesu.
Cofnijmy się o 300 lat. Wtedy mniej więcej Wielka Brytania wprowadziła stopy procentowe. Dzięki temu możemy dziś śledzić kursy, po jakich była sprzedawana herbata czy cebulki tulipanów. Dowiemy się też, w jaki sposób Isaac Newton przegrał fortunę w Kompanii Herbacianej. Brytyjczycy od początku kształcili swych obywateli w oparciu o umiejętności praktyczne, użyteczne życiowo. W edukacji formalnej w naszym kraju są one jednak niemal zupełnie nieobecne.
Ze szkoły średniej młodzież wynosi tylko jedną strategię: zdać kolejny egzamin najlepiej, jak tylko się da. Jeżeli tworzymy młodych ludzi, którzy są świetni, inteligentni i zaliczają testy, to będzie to… za mało. Bo nie będą oni potrafili pracować zespołowo…
Osią antycznych kompetencji elit są de facto cztery filary sukcesu w życiu:
- Pomysłowość a twórczość i przedsiębiorczość.
- Logika a przenikliwość i czujność.
- Samodzielność a współdziałanie.
- Komunikacja a erystyka, dialektyka i retoryka.
To w gruncie rzeczy sztuki antyczne, które Brytyjczycy przez wiele lat skrupulatnie pielęgnowali i rozwijali. Jest bardzo niewiele szkół na świecie – dwie w Europie, jedna w Rosji, jedna w Stanach i jedna w Azji – które kształcą liderów w oparciu o te kryteria. A na kryteria te nakładają się trzy kompetencje XXI wieku: interdyscyplinarne kształcenie, praca zespołowa i gotowość do zmian. Jednak sama gotowość do zmian to za mało. Grozi to pozostaniem na etapie niekończących się wizji.
Cała nasza edukacja formalna jest ukierunkowana na to, że jest „coś”, a młody człowiek ma to „coś” zrobić. A tymczasem już blisko dwa wieki temu Wilhelm von Humboldt, niemiecki filozof i językoznawca zwrócił uwagę na to, że sztuki antyczne zupełnie inaczej kreowały ówczesne elity. Starożytni mieli do opanowania 100 razy więcej niż my. Zdajmy sobie z tego sprawę – gdyby współczesnego menedżera przenieść 2 tys. lat do tyłu, to nie ogarnąłby on tej wiedzy. Jeśli więc młody człowiek chce dostać wskazówki, to jest jak pies. Oznacza to, że kształcimy psy, a nie wilki. Naturszczycy, czyli osoby, które nie uległy edukacji powszechnej, są po stronie liderów. Ale ilu jest liderów? 0,25 proc. społeczeństwa.
Liderów zawsze będzie mniej – tak wynika z rozkładu cech w populacji. I to są wilki. Z wilka psa się nie zrobi. Psy same wsadzają się w kierat: szukają wskazówek, pana, procedur, komend. To jest bardzo dobra metafora i dobrze, że bolesna. Kłopot z edukacją jest taki, że kształci się ludzi jak psy… Czy można coś z tym z robić? O tym w kolejnych felietonach.
Z wywiadu udzielonego przez Bertranda Russella „Daily Herald” z okazji jego 90. urodzin pochodzi znana anegdota – Russell stwierdził żartobliwie, że tylko sześciu ludzi było zdolnych przeczytać Principia Mathematica – z których trzech było Polakami. Według Klemensa Szaniawskiego żart ten kryje ziarno prawdy. Istotnie niewielu jest ludzi zdolnych przeczytać ze zrozumieniem to trzytomowe dzieło, a Russell bardzo cenił dokonania logików polskich, zwłaszcza Leona Chwistka. No ale to było dawno temu…
Robert Krool
Felieton ukazał się w magazynie Businessman.pl (marzec 2016).