Zwykłem pomawiać – tak pomawiać, że języki mówione i pisane, wymyślono po to, by ludzie mogli ukryć to, co naprawdę myślą. Co raz częściej jednak, zadaje sobie pytanie czy w ostatnich 15 latach, i ta kwestia również – mimo wiekowych tradycji obłudy w niektórych językach – nie uległa zmianie…?
No widać jak na dłoni, że odszczepienie świadomości człowieka od instynktu, kończy się każdorazowo wzniosłym pustosłowiem, by finiszować samounicestwiającym się – absurdem. Co raz więcej osób absurdalnie obnaża się publicznie, nawet jeśli kłamią profesjonalnie, zgodnie z zasadami sztuki i do tego z udawanym wdziękiem, to i tak opary tego absurdu – opadają co raz szybciej. Kiedyś czynili to bezkarnie, teraz, jakby coś się zmieniło w odbiorze. A może w świadomości niektórych z nas…? Pewnie gdybyśmy zapytali Carla Gustava Junga, odrzekłby nam: „…w miarę, jak wzrasta stopień odszczepienia świadomości od nieświadomości, rośnie też niebezpieczeństwo infekcji psychicznej, a tym samym psychozy masowej.” Więc po co pytać, skoro zostawił po sobie książki. Ten cytat pochodzi z „Aion. Przyczynki do symboliki Jaźni”.
Objawy, jakie widzę…?
Odwieczna wartość fundamentalna, jaką jest – spokój ducha – została zapięta w ramki i dosłownie osadzona na ołtarzu, poświęconego pustostanowi miejsca, jakie ongiś zajmował „spokój ducha”. Przestrzenie i gremia w których spokój ducha panuje, jawią się już powszechnie jako mało atrakcyjne, nudne, archaiczne, gdyż nie bodźcują, nie szczują, nie straszą i nie pozują na ratowników ludzi, zwierząt, planety, zdrowia i czegoś tam jeszcze… Tym samym, piastuni spokoju ducha, są wrogo nastawieni do postępu, do zmiany, do przyszłości, bo mają „jasne definicje” i pytają o „interes intencji”, a na dodatek, i to jest być może najgorsze, przebywają w „spokoju ducha”… Podczas gdy dookoła: gore! Jakie to niehumanitarne, jakie to wstrętne. Jakie to niesolidarne z budżetami naszych sponsorów i reklamodawców…
Osoba już trochę świadoma, wie, że spokój ducha, to odwieczna podstawa. To fundament, który pozwala zrozumieć, uświadomić, poczuć sens każdej sprawy lub zupełny brak takowego. Odcięcie człowieka od spokoju ducha, to jak odcięcie go od podświadomości, od instynktu, od całej mądrości minionych pokoleń zakorzenionej w genach.
Ktoś na to poluje. Coś chce odwrotności „spokoju ducha” i żąda za to okupu w postaci ślepej wiary, akceptacji, a może i narastającej naiwności…?
Wylotowa wskazówka dla odczuwających, że stają się „odszczepieni od instynktu”: nie śpieszcie się zbytnio zbawiać świat. Właśnie w braku pośpiechu, w zupełnej powolności, w pauzie i przerwie, dopiero dosadnie dotrze, że to nie ma sensu… No bo co, jeśli brak poczucia sensu, to dobry pretekst by porozmawiać z samym sobą o spokoju ducha, czyli o właściwej jakości swojego życia?
Mentorki i Mentorzy spod znaku LifeSkills , zapraszają na filiżankę „spokoju ducha”…