Rozważania w cieniu koronawirusa: …mikroprojektami, nie da się rozwiązać makroproblemów. Ale to właśnie mikroorganizm, spuścił nam już łomot w makrowynikach…
Bal przebierańców…
Przebranie – metafora czegoś nieważnego, ale przykuwającego uwagę. Blichtr, błyskotki – ile czasu, ile lajków, ile komentarzy, ile energii zajmowała nam dyskusja: czy cyferblat zegarka winien być fosforyzujący, czy raczej nabity diamencikami?; czy ubranie winno mieć taki odcień, czy inny? Celebryci, influenserzy, złotouści oratorzy, mający opinie na każdy temat lub wręcz służący recenzją o wszystkim i o niczym.
Czy przebierańcy, z różnych, nierzadko bardzo wirtualnych branż, kierowali naszą energię na sprawy nieistotne i nieważne…?
No, a jaki powód, jaki tytuł dawaliśmy im wszystkim do tego?
Ciągły pęd za komentarzem, za punktem, za premią, za zaliczeniem kolejnej bazy, za wystąpieniem, prezentacją – bo spieszmy się, zanim do nas dotrze, że to nie ma sensu…
Wielka ucieczka od – sensu…? Na rzeczy jest bycie przebierańcem, bo przecież możesz być wszystkim! Nawet wbrew biologii.
A teraz wielkie zatrzymanie. Śmiesznym, małym, niewidocznym – drobnoustrojem…
Użyteczność klasyczna…
Nagle, znowu bohaterami stają się ludzie klasyczni, uznawani za nienowoczesnych – lekarze, pielęgniarki, aptekarki, ratownicy, ale też kierowca autobusu, kurier, żołnierz, pracownik produkcji… Wracamy na ziemię, okazuje się, że papier toaletowy to nie taka banalna sprawa. A zrobienie komuś zakupów, to nawet sens sąsiedztwa, a może i wspólnoty całego domu… okazuje się, że obniżenie prędkości poruszania się, wymuszone zatrzymaniem – jak teraz – pozwala dostrzec więcej tego, co w sumie dookoła mamy pod nosem. A może to zawsze było? Tylko na jakiś czas straciliśmy to z oczu? Na rzecz przebierańców i ich wirtualnych interesów…? A co, jeśli wirtualne kredyty, tworzą realne zastawy hipoteczne i zobowiązania? No właśnie… to już wiemy choćby z afery frankowej, jenowej itd.
Praca zdalna – no popracujemy dwa miesiące z domu… tu dopiero zaczną się dramaty. Już je widać, bo okazuje się, że rodzic – był przebierańcem. Ba, nawet małżonek, czy partner – okazuje się, że nie umie funkcjonować bez pracy poza domem. I – co najgorsze – to ta praca go określa. A nie wasz związek… A co, jeśli się okaże, że te korporacje z lśniącymi biurowcami nie są potrzebne, bo dały tylko złudne poczucie bezpieczeństwa szeregom przebierańców…? A jeszcze gdy się okaże – nie daj Boże, że większość dotychczasowych „nowoczesnych czynności” nie jest nikomu potrzebna…?
Wirtualny pieniądz, którego nie ma – nagle wyparuje… Niczym indeksy na giełdzie. Pokazywanej w anturażu papieru toaletowego, Giełdzie Papierów Wartościowych…
Co, jeśli przebierańcy dotarli już wszędzie? Zdobyli wszystkie przyczółki i w zasadzie „projekt człowiek” przestał się rozwijać…? Bo inne projekty okazały się ważniejsze! Musiał pomóc drobnoustrój – Koronawirus. Podobno, byśmy się zatrzymali… gospodarczo! Tych wirtualnych przyrostów wszystkiego w tym przebierańców, nie dało się już wytrzymać…
Przewartościowanie…
Ostatnio słyszeliśmy coraz częściej, a i coraz głośniej, bo na wielu konferencjach – zwłaszcza w kontekście zmian klimatycznych, mylonych nierzadko z troską o czyste powietrze w aglomeracjach – że mikroprojektami, nie da się rozwiązać makroproblemów! A tu właśnie mikroorganizm, spuścił nam łomot w makrowynikach. Część producentów, usługodawców, nawet całych sektorów pójdzie z torbami. Tu różnice są tylko w terminach utraty płynności. Za tydzień, za miesiąc, czy już…? Falę upadłości, niczym w 2002 roku pokazują już Niemcy, podliczając każdy dzień epidemii na 1 mld 150 mln Euro strat w gospodarce.
Koronawirus – czy to nowa forma rewolucji w mechanizmach korekty rynkowej? Postawienie „kropki nad i” w temacie przejścia od ery przemysłowej do informacyjnej? No bo co można powiedzieć przedsiębiorcom, którzy muszą zapłacić pensje tysiącom ludzi, którzy z uwagi na własne bezpieczeństwo, nie powinni przyjść do pracy, a do tego odbiorcy produktów ich pracy, nie chcą ich odebrać, no a dystrybucja zamyka sklepy…? Kodeks pracy – nie nadąża. Ustawodawca – nie nadąża. Ale przebierańcy mądrzą się w mediach i szerzą fake newsy…
Na chwilę obecną, widzimy trzy odrębne furie: zgonu, paniki, plajty. Zdaje się tylko, że ofiar tej trzeciej, będzie najwięcej… czy Brytyjczycy i Finowie to już przeliczyli z wyprzedzeniem? A może jeszcze zmienią zdanie…?
autorzy, Robert Krool i dr n. med. Jarosław Sikora, Fundacja LifeSkills
Panowie,
ciekawie i w punkt. Zgoda, to była wielka ucieczka od sensu a teraz jest być może równie wielka okazja, by sensu poszukać.
Czekam na dalszy ciąg Waszych rozważań. Pozdrawiam.
Tak, prosto i na temat. Zatrzymanie się, spojrzenie, co w najbliższym otoczeniu, docenienie prostej rzeczywistości. Czas już był najwyższy. Otwieramy oczy i aby tak pozostało.