Przez całe życie dokonujemy własnych ocen i rewidujemy nasze wcześniejsze oceny. To trudne i bolesne zajęcie rozwojowe, zwłaszcza gdy dookoła rozbrzmiewa festiwal różnorodnych hipokryzji. Za nasze oceny, odpowiadamy tylko wobec samych siebie i wyłącznie wobec własnego życia. A „zakłamana ocena” istotnej sprawy, sytuacji, zjawiska, to przede wszystkim nasz koszt, nasz ból i nasza strata, do tego zestawu dochodzą już tylko – dozgonne pretensje do samego siebie.
Od 3 dekad interesują mnie „zjawiska” i akurat „pozowanie” oraz „maskarady”, odkąd świat światem, były obecne w arsenale: korupcji, zasadzek, kamuflażu, fałszu i jego wabików. Weźmy na chwilę pod lupę, uznany powszechnie oksymoron – o pokrętnej nazwie – „sztuczna inteligencja”, który sugeruje co…? Że to coś, pozuje na inteligencje, przebiera się za nią? A czy nią jest, skoro na nią pozuje? Rozczarowujące, prawda? Może to więc dobry czas na rewizję własnej oceny, i to nie tylko, w tej sprawie…?
Rozczarowania – to konsekwencje spadające na głowę, na tle uświadomienia sobie naszego błędu w ocenie „zjawisk pozowania”. Pieczołowicie podkreślają one jednak również, wartość tzw. dotyku rzeczywistości. By nie rzec: strzału w pysk albo zimnego prysznicu. Po którym następuje – nieprzyjemne ocknięcie lub zapadnięcie się w sobie. Nie zawsze ze wstydu… Bo hipokryzja, a lepiej zakłamanie, szpachluje wstyd – dla podtrzymania żywiciela – pychą oraz dumą. Zjawisko to, dotyka co raz więcej aspektów m.in. rodzicielstwa, wychowawstwa, pedagogiki. Izolacje minionych 2 lat nie sprzyjały możliwościom, rozbrojenia własnej „bańki informacyjnej” w w/w zakresach. A raczej pogłębiły zjawisko tej ostatniej, dodając kolejne blokady: „bańkę relacyjną” oraz „bańkę napięć nerwicowych”. Czy w takich warunkach, można dostrzec jakąś kryptostrategię ? Ująłbym ją tak: „byle by, nie zrobiło mi się przykro…” To czasem nieco wyjaśnia zakłamanie, gdy oprawca, pozuje na ofiarę. Mamy też, zaawansowaną wariację kryptostrategii: „byleby, komuś nie zrobiło się przykro”. Ta „poza na zbawiciela” jest bardzo chwytliwa, dobrze wabiąca ofiary, a przede wszystkim dobrze maskuje – drapieżnika…
Pozowanie, może też przykrywać bolesne cierpienie na tle złudzeń, że coś wiemy, rozumiemy, albo, że jesteśmy kimś innym… Lub, co gorsza, maskuje ukrytą prawdę: zakamuflowany biznes. Ukryte interesy, pod fałszywą tożsamością i udawaną autonomią „dobrych chęci oraz rzetelnych badań”, które mają doprowadzić do zjawiska „podważenia i odwrócenia wszelkich wartości”. W celu? To już tradycja wykonawcza hipokryzji, w celu: rozmontowania godności i wolności człowieka, pogłębiając ekonomiczne niewolnictwo (eko-niewolnictwo) oraz eko-prostytucję, tak by urąbać jakąkolwiek zdrową transformację ludzi. Hipokryzja, to więc bardzo skuteczny środek rozwiązujący firmy, organizacje, rodziny i relacje, a nawet szczytne cele i dobre chęci. Nie rozwiązuje tylko żadnych problemów. W jednej z rozmów psychologa Andrzeja Śmiecha, padło spostrzeżenie, że chroniczny lęk, to „nadzieja na wstecznym”. W analogiczny sposób postrzegam zjawisko pozowania, to: prawda na wstecznym. I tak, da się zaobserwować taką narastającą postawę społeczną, że: wszystko już jest w internecie. Albo że: praca, szkoła, studia, nauka, a nawet zakładanie rodziny, straciło sens. Jej przejaw, jawnie głosi, że: zaraz wszystko i tak gruchnie, więc to już jest koniec! A co, jeśli i ten apokaliptyczny anons, to kolejna poza lub intratna, zakłamana maskarada? By zatuszować ukryty interesik…? I oddalić się, na bezpieczną – odległość – od prawdy?
Pozowanie jest maskaradą, a bywa i krzykliwą fanfaronadą, albowiem występuje w parze ze zjawiskiem „przebierania się”. Dopiero realna konfrontacja, twarda riposta, rozmontowuje lub obnaża istotę sprawy, ukrytą pod „maską, płaszczem i szpadą”. Tak zorrolubnie i nieco pieszczotliwie nazywam zjawisko pozowania „młodzieży z grupy 40+”, która zanurzając się w nim, nie czuje hipokryzji. I zaprzecza temu rzecz jasna, bo chce ukryć prawdziwe intencje, geszefcik, organizując krzykliwy „festiwal hipokryzji” wokół siebie. Na pierwszy rzut oka, np. szereg inicjatyw europejskich, mocno pozowało na sensowne kontrakty lub propozycje prospołeczne. Dopiero zderzenie z realną wojną na obrzeżach Europy – z dosłownym strzałem w pysk – obnażyło, że te, podobno zbawienne dla Europejczyków projekty: „śmierdzą ruskim gazem”. Do tego powodują niesmak, bo wytykają, że może gdybyśmy 14, 12 i 8 lat temu słuchali szeptów, nie musielibyśmy teraz tonąć w krzykach, „gazowanej” – Ukrainy…?
W kolejnym felietonie, zapraszam do krótkiej analizy „zjawiska opętania”. Jest ono, tylko pozornie znane od tysiącleci, obecnie wiemy, że istnieją tzw.: komórki opętane…
Co zatem może być wartością w świetle nadmienionych wyżej zjawisk?
Rewizja naszych ocen. To obecnie duża potrzeba i wielka wartość, chwili w jakiej się znajdujemy. Chwili wielkiej, globalnej transformacji – tak razem, jak osobno…
Mentorki i Mentorzy spod znaku LifeSkills, zapraszają na filiżankę spokoju ducha; rewizję poczynionych ocen i transformacji…